Monthly Archives: Kwiecień 2012

Richard Paul Evans, Bliżej słońca

Tę książkę mogę określić jednym słowem: szmira. Już motto „Kochamy tych, dla których się poświęcamy” wzbudziło moje podejrzenia, ale deklaracja autora, że książka jest oparta na autentycznych wydarzeniach związanych z misją w peruwiańskim sierocińcu, zasiała we mnie ziarno nadziei.
Zdawkowa informacja o dzieciach z peruwiańskiego sierocińca jest oblepiona taką ilością lukru, że robi się niedobrze. Wszystko w stylu amerykańskiego szlagieru kinowego – czegoś pomiędzy komedią romantyczną, a filmem przygodowym dla młodzieży. Mamy tu sztampowe sceny, które były już powielane niemal nieskończoną ilość razy: narzeczoną w białym welonie porzuconą tuż przed ślubem, lekarza biegnącego szpitalnym korytarzem i krzyczącego „Atropina! Dwa tysiące miligramów dożylnie!”, dwie przyjaciółki, z których jedna boi się życia a druga z zamiłowaniem się puszcza… Cały repertuar tanich chwytów, które wszyscy znamy na pamięć, składa się w tandetną łatwo przewidywalną całość, wzbogaconą sentencjami w rodzaju: „Aby lżej nam było dźwigać własne brzemię, najlepiej wziąć na siebie cudze”. Skojarzenie z filmem ma jeszcze jedną przyczynę. Książka składa się niemal wyłącznie z dialogów, w większości dosyć banalnych.
Przyszło mi do głowy, że powieść jest przeznaczona dla młodzieży – takiej, która nie lubi czytać i nie zna jeszcze na pamięć popkulturowych klisz. Ale nawet z takim zastrzeżeniem uważam, że jest słaba.
Nie czytajcie tej książki. Szkoda czasu. Na pewno na jej podstawie zostanie nakręcony film, a wtedy nie idźcie do kina. Ta historia nie jest tego warta.
Idg
Richard Paul Evans, Bliżej słońca, Znak, Kraków 2012


Tanya Valko, Arabska krew


Chociaż opinie o poprzednich częściach tej sagi były alarmujące, to orientalistyczne wykształcenie autorki i fakt, że żyje ona w krajach arabskich od wielu lat zachęciły mnie do przeczytania „Arabskiej krwi”.
Moje rozczarowanie jest pełne. Książka oparta jest na prymitywnych stereotypach i napisana bardzo niechlujnie. Autorka najwyraźniej spieszyła się, aby opublikować dzieło zanim rozlana krew wyschnie, a ostateczna redakcja pozostawia wiele do życzenia. Tekst jest nierówny, niedopracowany, w wielu miejscach przegadany.
Najgorszą stroną jest zastosowana „psychologia”. O ile akcja momentami toczy się wartko, to portrety głównych bohaterów są zarysowane słabo, nieprzekonywająco i niekonsekwentnie. To samo dotyczy dialogów – znaczna część z nich brzmi rażąco sztucznie. Gdyby nad książką jeszcze popracować, mogłaby z tego wyjść nie najgorsza powieść akcji. Niestety Tanya Valko nie jest wnikliwą obserwatorką ludzkiej duszy . Nie potrafi przeniknąć jej złożoności, uwarunkowań, motywów i przejawów, a co za tym idzie stworzyć spójnych tożsamości, przedstawić wiarygodnych i poruszających osobowości i relacji między nimi. Zamiast tego mamy mądrość ludową. Stereotyp, według którego arabska kobieta jest zahukaną gęsią, arabski mężczyzna to rządny krwi brutalny szowinista (często podstępnie udający łagodnego), a Polka to kobieta naiwna i puszczalska.
Autorka lubuje się w dosadnych opisach brutalnych stosunków seksualnych.
Chociaż Tanya Valko spędziła sporo czasu w krajach arabskich, jej spojrzenie jest spojrzeniem z zewnątrz, zaprawionym nutką poczucia wyższości. Byłoby to do zaakceptowania, gdyby powieść dotyczyła jedynie życia Polonii na tamtych terenach. Jednak w książce występują obszerne fragmenty poświęcone wyłącznie arabskim bohaterom i tu europocentryczny punkt widzenia okazuje się najbardziej zdradliwy. Trudno żeby Arabowie sami siebie postrzegali według rozpowszechnionych w Polsce stereotypów, a na to, w rezultacie, wychodzi.
idg
Tanya Valko, Arabska krew, Prószyński i s-ka, 2012


Andrzej Szczeklik, Nieśmiertelność. Prometejski sen medycyny

Sprawa wygląda tak: ceniony autor napisał swoje ostatnie dzieło, zatytułował je „Nieśmiertelność” i zmarł. Chciałoby się, żeby to było coś wielkiego, żeby tytuł pasował do sytuacji, nazwisko do tytułu…
Mnie ta książka bardzo rozczarowała, chociaż nie wykluczam, że dla wielu osób może być wspaniałą lekturą. To rodzaj broszurki w stylu „co humanista wiedzieć powinien” z wplecioną refleksją dotyczącą medycyny. Mamy tu więc coś wierzeniach Azteków, tablicy Mendelejewa, mumifikowaniu w Egipcie, ciutkę o magii i histerii. Jednym słowem wszystko, co po tysiąc razy można już było przeczytać w innych książkach – ciekawszych i lepiej napisanych. To coś jak notatki studenta wydziału humanistycznego tyle, że spisane bardziej poetyckim, momentami wręcz egzaltowanym, językiem. Jeśli ktoś już czytał o Charkocie, Demokrycie i magii sympatycznej, może się nudzić niepomiernie.
Przyznaję, że i w tym czerstwym pączku jest marmoladka, bo tam, gdzie profesor Szczeklik porzuca szatki Frazera czy innego Eliadego i pisze o medycynie – tam zaczyna być ciekawie i autentycznie. Kończy się ziewanie i pojawia się zainteresowanie tym, co autor ma do powiedzenia w dziedzinie, na której się zna i o której pisze z większą werwą. Niestety to zaledwie dwa ostatnie rozdziały tej książeczki…
idg


Jewgienij Popow, Wolna miłość


Pewna córeczka czcigodnych rodziców postanowiła związać się więzami małżeńskimi. W tym celu przeprowadziła eksperyment: oddała się pewnemu kawalerowi, a teraz czekała, co z tego wyniknie.
Jednakże nie wynikało z tego nic konkretnego. Kawaler uparcie nie tylko niczego nie obiecywał, ale wręcz przeciwnie – często jej opowiadał o smutnym losie wspaniałych ludzi, straconych w rezultacie życia rodzinnego.
Nie można powiedzieć, żeby te opowieści budziły w dziewczynie jakąś wielką trwogę. Była młoda, ładna, dobrze ubrana, na kawalera patrzyła z zaciekawieniem i wiedziała, że co by się nie stało, nie przepadnie.
Umawiali się zawsze przez telefon. Zdarzało się, że kawaler nie dzwonił i nie dzwonił, a potem pewnego pięknego dnia: „ Witaj Tomik! Co dziś robisz?” I Tamara do niego szła.
Ale kiedyś nie było go i nie było i na telefony też nie odpowiadał. I Tamara się zdecydowała. Rano wymalowała usta szminką, założyła złote kolczyki i wyruszyła. Czytaj dalej


Simon Montefiore, Saszeńka

Kolejny dowód na to, że oceniając książkę po okładce można się pomylić. Stylizowane liternictwo i portret damy w kapeluszu zasugerowały mi, że to romans. „Pewnie jakiś Angol upchnął akcję swojego ckliwego powieścidła w Petersburgu” – to była moja pierwsza myśl i mało brakowało a książka (prezent) powędrowałaby na półkę zwaną „może na emeryturze”.
Jeszcze teraz jest mi nieswojo, kiedy sobie uświadamiam do jakiego błędu mogła mnie doprowadzić niewiedza. Montefiore jest prawdziwym znawcą epoki stalinowskiej i niezwykle utalentowanym pisarzem. „Saszeńka” opisuje losy młodej bolszewiczki z dobrego domu, zarówno jej perypetie do rewolucji jak i karierę w czasach stalinowskich. Nie sposób przy tym nie dostrzec pewnych analogii z życiorysem Nadieżdy Alliłujewej (żony Stalina), zresztą podobnych historii i życiorysów było zapewne więcej.
Perfekcyjnie odmalowany obraz czasów, doskonała analiza mentalności różnych grup społecznych i wartka akcja – czegóż można chcieć więcej? Montefiore daje więcej. Fabuła zawiera w sobie niespodziankę (pozwolę sobie jej nie zdradzać) – autor posłużył się konstrukcją, która sprawia, że akcja jest nieprzewidywalna.
Książka napisana jest w sposób porywający, polecam czytać w wigilię dnia wolnego – inaczej szanse, że zarwiecie noc i w pracy zjawicie się półprzytomni są ogromne.
idg
Simon Montefiore, Saszeńka, Wydawnictwo Magnum, Warszawa 2008


Jason Burke, Al-Qaeda

Fragment

Co to jest al-Kaida?

Czym zatem jest al-Kaida? Jeśli zapytać nawet dobrze poinformowanych ludzi z Zachodu, czym według nich jest al-Kaida, wielu z nich odpowie, że to określenie organizacji terrorystycznej założonej przed ponad dekadą przez bardzo bogatego saudyjskiego fanatyka religijnego, która rozrosła się w niesamowicie potężną sieć obejmującą tysiące wytrenowanych zmotywowanych ludzi, obserwujących i czekających w każdym mieście, w każdym kraju, na każdym kontynencie, gotowych wypełniać rozkazy swojego przywódcy Osamy bin Ladena, i zabijać oraz okaleczać dla sprawy.
Dobra wiadomość jest taka, że ta al-Kaida nie istnieje. Zła wiadomość jest taka, że zagrożenie, przed którym świat stoi teraz, jest daleko bardziej niebezpieczne niż jakikolwiek pojedynczy terrorysta z armią, nieważne jak wielką, lojalnych ludzi.
Przeciwnie, zagrożenie wobec, którego stajemy teraz jest nowe i inne, złożone i różnorodne, dynamiczne i zmienne i niezwykle trudne do scharakteryzowania. Obecnie brak jest odpowiedniego słownictwa, aby je opisać. To prowadzi do problemów. Al-Kaida jest chaotycznym i nieścisłym określeniem, często stosowanym lekkomyślnie z braku innych terminów. Czytaj dalej


Matt Baglio, Obrzęd. Tajemnice współczesnych egzorcystów

Nawet przez księży katolickich egzorcyzmy są często traktowane jako coś wstydliwego, jak jakiś, nie do końca aktualny, obrzęd z przeszłości. Kojarzone są raczej z filmami grozy, niż z codzienną praktyką Kościoła. W średniowieczu owszem, ale dzisiaj?
Matt Baglio rozpracowuje temat w taki sposób, że jest on interesujący dla każdego. Wierzących zmusza do odpowiedzi na twardo postawione pytanie: czy wierzą i w istnienie substancjalnego zła? Czy uważają, że szatan nie jest jedynie „symbolicznym uosobieniem” lub „brakiem”, ale realną postacią zdolną do oddziaływania na świat fizyczny? Zdolną wysłać równie realne, obdarzone imionami i zajmujące określone miejsce w hierarchii, demony, które mogą zamieszkać w człowieku? Nic dziwnego, że wielu księży podchodzi do egzorcyzmów z dystansem…
Matt Baglio nie stara się nikogo przekonać, że diabły istnieją. Ale też nie stara się dowodzić, że nie istnieją. Po prostu relacjonuje to, co mają na ten temat do powiedzenia egzorcyści. Dzięki wyważonemu tonowi nie jest to lektura religijna, ale raczej kulturoznawcza. Nawet jeśli obok nas nie funkcjonuje równoległa rzeczywistość pełna duchów, demonów i sił nieczystych, to z całą pewnością istnieje świat – na co dzień równie niezauważalny – ludzi, którzy w nie wierzą, odprawiają tajemnicze rytuały, toczą swoje bitwy i bardzo często cierpią.
Matt Baglio wprowadza nas w ten świat krok po kroku, pokazując drogę młodego księdza – adepta sztuki wypędzania złych duchów – od zdobywania pierwszych informacji na temat egzorcyzmów, poprzez szkolenia, terminowanie, aż do rozpoczęcia własnej praktyki. To świat niepodobny do tego, co znamy z filmów, czy literatury i – na wielu poziomach – zaskakujący.
Ta książka porządkuje i przybliża poglądy kościoła na opętanie i kwestie demonów, pokazuje portret współczesnego egzorcysty i szkic opętanego, daje też głos psychiatrii. Doskonała.
idg
Matt Baglio, Obrzęd. Tajemnice współczesnych egzorcystów, Znak, Kraków 2010


Antoni Czechow, Rozmowa człowieka z psem

Była mroźna księżycowa noc. Aleksy Iwanycz Romansow zrzucił z rękawa zielonego diabełka, ostrożnie otworzył bramkę i wszedł na podwórko.
– Człowiek – filozofował, obchodząc chwiejnym krokiem szambo – to proch, złuda, pył. Paweł Nikołajewicz jest gubernatorem, ale on też jest pyłem. Jego widoczna wielkość to mrzonka, dym. Starczy raz dmuchnąć – i po nim!
– Wrrrrrr… – doszło do uszu filozofa.
Romansow spojrzał w bok i o dwa kroki od siebie zobaczył ogromnego czarnego psa, rasy owczarek stepowy, wielkością równego niezłemu wilkowi. Pies siedział koło budy i pobrzękiwał łańcuchem. Romansow popatrzył na psa, zamyślił się, a na jego twarzy odmalowało się zdumienie. Potem wzruszył ramionami, pokręcił głową i smutno się uśmiechnął.
– Wrrrrrrr… – powtórzył pies.
– Nie rozumiem – zamachał rękami Romansow – I ty możesz warczeć na człowieka? Co? Pierwszy raz w życiu słyszę. Niech mnie Bóg skaże… To nie wiesz, że człowiek jest koroną stworzenia? Popatrz tylko… Ja podejdę do ciebie… Patrz no… Przecież jestem człowiekiem, czyż nie? Jak ci się wydaje? Jestem człowiekiem czy nie? No mów!
– Wrrrrrr… Hau!
– Łapa – Romansow wyciągną rękę do psa – Łapa! Nie podaje pan? Nie życzy pan sobie? I nie trzeba. I tak zapiszemy. A na razie za pozwoleniem po mordce… Ja lub…
– Hau! Hau! Wrrrr… hau! Rauau! Czytaj dalej


Olga Trifonowa, Żona Stalina, Rozdział 1, cz.2

 

Poprzedni odcinek znajdziecie: tutaj

W Carycynie robił to wojskowy lekarz, w wagonie. Ból był nie do zniesienia , zwierzęcy ból, a chirurg cały czas wyrokował „ Będę nieuszkodzona, niezniszczona”.
On przyszedł po pięciu dniach. Ona piszczała w poduszkę jak kociak, a on, jak kociakowi, który napaskudził, ściskał jej kark żelazną ręką. Nigdy więcej nie prosiła go o litość, a jemu, jak się wydaje, sprawiały przyjemność te milczące pojedynki z hardą kobietką.
Ze wszystkich krwi jakie mieszały się w jej żyłach najsilniejsze okazały się polska i cygańska – była niesamowicie dumna.

Ojciec kiedyś powiedział: „Jesteśmy tacy sami. O takich jak my mówi się na Ukrainie „Choćby gorzej, byleby inaczej”.
A gorzej być nie może. Tu w Karlsbadzie, chudy ginekolog standardowo zapytał o aborcję i ona , która nigdy nie kłamała, odpowiedziała: „dziesięć”. Aż drgnął i podniósł wzrok znad karty: „Żyje pani ze zwierzęciem”. Czytaj dalej


Rabih Alameddine, Hakawati, mistrz opowieści

Czasami mówi się, że miłość może być tuż obok nas, a my możemy mijać ją codziennie i po prostu jaj nie zauważać. Coś takiego zdarzyło mi się z tą książką. Kupiona przy okazji na targach książki, a następnie rzucona w kąt, czekała na swoją kolej niemal dwa lata. Dzisiaj przeklinam moją ślepotę, bo to jedna z najpiękniejszych książek jakie kiedykolwiek… a może najpiękniejsza?
To skrzynia pełna skarbów, oddająca zarówno bogactwo życia jak i ludzkiej wyobraźni. Są tu starożytne baśnie i legendy, w których ludzie mierzą się z demonami, dywany latają (a ja mam słabość do latających dywanów), biedacy stają się królami a królowie nędzarzami. Są tu historie rodzinne dawne i współczesne, z czasów wojny i pokoju, z małych wiosek, gdzie żyją krewni i dalekiej emigracji. To życie we wszystkich jego przejawach i odcieniach opowiedziane w iście mistrzowski sposób. Czytaj dalej