Tag Archives: recenzja

David Ebershoff, Dziewczyna z portretu

To książka piękna w treści i formie. Możemy dowiedzieć się z niej czegoś nowego o miłości, seksualności i sztuce. O poszukiwaniu własnej tożsamości. O wszystkich tych rzeczach napisano już setki dobrych i złych książek, ale Ebershoffowi udało się ująć temat świeżo i niebanalnie. Opowiada o miłości, ale nie o tej rozhisteryzowanej z taniego romansu, mówiącej „musisz być mój”.

Niezwykły związek Einara i Grety odkrywa bardziej subtelne oblicze uczucia od wieków niemiłosiernie trywializowanego przez autorów i nie tylko. Miłość to nie chęć zawładnięcia drugą osobą, to nie sceny namiętności, to nie dzika zazdrość ani obezwładniająca tęsknota. To nie podziw dla męskiej siły i napiętych mięśni. A przynajmniej nie tylko. Miłość to wsparcie, zrozumienie, pomoc w odkrywaniu ja ukochanej osoby, bez względu na to, co myślą inni i nawet za cenę utraty tego, kto jest dla nas najdroższy. Czytaj dalej


Deborah Rodriguez, Szkoła piękności w Kabulu. Za zasłoną afgańskiej kobiety

Jeszcze jedna książka „spoza męskiej szkoły reportażu”. Tym razem w ogóle spoza jakiejkolwiek szkoły reportażu, bo Deborah Rodriguez nie jest dziennikarką, a…  fryzjerką.

Co robi fryzjerka w Afganistanie i dlaczego warto przeczytać akurat jej książkę? Po nieudanym pierwszym małżeństwie i dosyć nieprzyjemnym rozwodzie Deborah zaciągnęła się do organizacji humanitarnej i wyjechała z misją do Afganistanu. Początkowo była dosyć zagubiona. Otaczali ją ludzie, jak to się mówi, poważni. Lekarze, pielęgniarki, obrońcy praw człowieka, działacze. Żadnych fryzjerek. Początkowo Deborah była nieco zagubiona i czuła się w tym dziwnym kraju, w otoczeniu ludzi z którymi miała niewiele wspólnego, raczej nieswojo. Wkrótce jednak wsiąkła w afgańskie życie i okazało się, że ze swoją profesją jest tam bardziej potrzebna niż ktokolwiek inny. To ona mogła uczyć Afganki zawodu, a zatem umożliwiać im zarobek, dawać szanse na utrzymanie i częściową przynajmniej niezależność. Kształcenie specjalistek od fryzur i makijażu okazało się wyjątkowo dobrym pomysłem: to zawód, którego stosunkowo łatwo się wyuczyć, na który jest duży popyt i który afgańskie kobiety faktycznie mogły wykonywać. Tajne salony piękności funkcjonowały w Afganistanie nawet za rządów Talibów. Czytaj dalej


Richard Paul Evans, Bliżej słońca

Tę książkę mogę określić jednym słowem: szmira. Już motto „Kochamy tych, dla których się poświęcamy” wzbudziło moje podejrzenia, ale deklaracja autora, że książka jest oparta na autentycznych wydarzeniach związanych z misją w peruwiańskim sierocińcu, zasiała we mnie ziarno nadziei.
Zdawkowa informacja o dzieciach z peruwiańskiego sierocińca jest oblepiona taką ilością lukru, że robi się niedobrze. Wszystko w stylu amerykańskiego szlagieru kinowego – czegoś pomiędzy komedią romantyczną, a filmem przygodowym dla młodzieży. Mamy tu sztampowe sceny, które były już powielane niemal nieskończoną ilość razy: narzeczoną w białym welonie porzuconą tuż przed ślubem, lekarza biegnącego szpitalnym korytarzem i krzyczącego „Atropina! Dwa tysiące miligramów dożylnie!”, dwie przyjaciółki, z których jedna boi się życia a druga z zamiłowaniem się puszcza… Cały repertuar tanich chwytów, które wszyscy znamy na pamięć, składa się w tandetną łatwo przewidywalną całość, wzbogaconą sentencjami w rodzaju: „Aby lżej nam było dźwigać własne brzemię, najlepiej wziąć na siebie cudze”. Skojarzenie z filmem ma jeszcze jedną przyczynę. Książka składa się niemal wyłącznie z dialogów, w większości dosyć banalnych.
Przyszło mi do głowy, że powieść jest przeznaczona dla młodzieży – takiej, która nie lubi czytać i nie zna jeszcze na pamięć popkulturowych klisz. Ale nawet z takim zastrzeżeniem uważam, że jest słaba.
Nie czytajcie tej książki. Szkoda czasu. Na pewno na jej podstawie zostanie nakręcony film, a wtedy nie idźcie do kina. Ta historia nie jest tego warta.
Idg
Richard Paul Evans, Bliżej słońca, Znak, Kraków 2012


Andrzej Szczeklik, Nieśmiertelność. Prometejski sen medycyny

Sprawa wygląda tak: ceniony autor napisał swoje ostatnie dzieło, zatytułował je „Nieśmiertelność” i zmarł. Chciałoby się, żeby to było coś wielkiego, żeby tytuł pasował do sytuacji, nazwisko do tytułu…
Mnie ta książka bardzo rozczarowała, chociaż nie wykluczam, że dla wielu osób może być wspaniałą lekturą. To rodzaj broszurki w stylu „co humanista wiedzieć powinien” z wplecioną refleksją dotyczącą medycyny. Mamy tu więc coś wierzeniach Azteków, tablicy Mendelejewa, mumifikowaniu w Egipcie, ciutkę o magii i histerii. Jednym słowem wszystko, co po tysiąc razy można już było przeczytać w innych książkach – ciekawszych i lepiej napisanych. To coś jak notatki studenta wydziału humanistycznego tyle, że spisane bardziej poetyckim, momentami wręcz egzaltowanym, językiem. Jeśli ktoś już czytał o Charkocie, Demokrycie i magii sympatycznej, może się nudzić niepomiernie.
Przyznaję, że i w tym czerstwym pączku jest marmoladka, bo tam, gdzie profesor Szczeklik porzuca szatki Frazera czy innego Eliadego i pisze o medycynie – tam zaczyna być ciekawie i autentycznie. Kończy się ziewanie i pojawia się zainteresowanie tym, co autor ma do powiedzenia w dziedzinie, na której się zna i o której pisze z większą werwą. Niestety to zaledwie dwa ostatnie rozdziały tej książeczki…
idg


Rodric Braithwaite, Afgańcy

Rzadko kiedy książka dotycząca konfliktu, który zakończył się dwadzieścia lat temu, jest tak aktualna, jak ta. Autor wielokrotnie porównuje tę wojnę do Wietnamu, ale możliwych analogii jest więcej.

Książka podzielona jest na trzy części. „Mały rys historyczny”, nie jest w tym przypadku jedynie zdawkowym wstępem, a solidnym opracowaniem. Autor dosyć szczegółowo przedstawia historię kraju od XVIII w. – znajomość wydarzeń i uwarunkowań będzie niezbędna do zrozumienia, dlaczego Afganistan stał się krajem kluczem, a zarazem krajem kamieniem, na którym połamali zęby politycy Wschodu i Zachodu. „Brama Indii”, bufor Rosyjskiego imperium – od wieków ten kraj był obiektem żywotnego zainteresowania mocarstw (może tylko mocarstwa się zmieniały, z czasem Wielką Brytanię, zastąpiły Stany Zjednoczone).
Rekonstrukcja okoliczności wprowadzenia wojsk również jest drobiazgowa, chociaż – z konieczności – zawiera w sobie sporo hipotez. Czytaj dalej


Sarita Mandanna, Tygrysie wzgórza

Recenzja
Przyznaję, że ta książka wywołała we mnie mieszane uczucia.
Z jednej strony mamy wspaniały opis Kodagu, malowniczej krainy na południu Indii, o której nie wiele się słyszy, a która wyróżnia się pod kilkoma względami. Sarita przedstawia Kodagu z przełomu XIX i XX w. To okres gwałtownych zmian, kiedy to do regionu zaczęły napływać pieniądze zarobione na kawie. Autorka pokazuje związane z tym przemiany i rysuje ciekawy portret miejscowej społeczności, z jej zwyczajami , inklinacjami do samobójstwa i wyjątkową, jak na Indie, pozycją społeczną kobiety. Mandanna opisuje niezwykłe miejsce w ciekawych czasach i robi to zręcznie, obrazowo i rzetelnie. Jej opisy naprawdę pachną kardamonem.
Na tym perfekcyjnie odmalowanym tle toczy się smutna historia o ludzkich błędach i braku przebaczenia. To rodzaj sagi rodzinnej, w której śledzimy nie tylko losy osób, ale i losy popełnionych przez nie grzechów. Błędy, przewinienia zaczynają żyć własnym życiem, ich skutki ciągną się przez pokolenia, oddziaływując na kolejnych bohaterów. Są jak kostki domina, gdzie pierwszy upadek powoduje serię kolejnych. Przebaczenie, zapomnienie o urazach z przeszłości i spojrzenie w przyszłość, mogłoby zatrzymać ten proces, ale właśnie przebaczenie, okazuje się najtrudniejsze. To mądre przesłanie, ale w sposobie jego przekazania zabrakło równowagi. W życiu, zwłaszcza jeśli patrzyć na nie z perspektywy dziesięcioleci, zdarzają się i jasne momenty, niektóre błędy uchodzą na sucho, a czasami wybaczenie przychodzi w porę.
Natomiast w tej powieści nie ma ani jednego bohatera, którego można by polubić, a fabuła jest katalogiem niecnych czynów o jeszcze gorszych konsekwencjach. Według mnie katuje się nimi czytelnika przez niemal 500 stron, bez wystarczającego uzasadnienia. Bo niestety, ani historia nie jest aż tak ważka, ani przekaz aż tak bogaty.
Idg
Sarita Mandanna, Tygrysie wzgórza, Otwarte, 2011


Tahir Shah, Dom Kalifa

Recenzja

Sympatyczna i pełna humoru opowieść o poszukiwaniu swojego miejsca na ziemi. Tahir Shah decyduje się na to, o czym marzy wielu mieszkańców wielkich miast w wysokorozwiniętych krajach. Na ucieczkę. Kupuje dom w Maroku i przenosi się tam z rodziną.

Dom Kalifa to dom nie byle jaki. Ogromny, zdewastowany, pełen tajemnic. Ma swoją historię i swoich mieszkańców – Tahir przejmuje go w pakiecie z dozorcami i całą armią dżinów. To dom, do którego nie można się ot tak wprowadzić. Nie wystarczy go kupić , aby nim zawładnąć.  Trzeba go najpierw poznać, oswoić, okiełznać. Czytaj dalej


Moskwa Noir

Recenzja
Miała umilić mi kilkugodzinną podróż pociągiem i spełniła swoje zadanie. Jest to zbiór opowiadań z wątkiem kryminalnym i teksty są – przyznaję od razu – na zróżnicowanym poziomie. Pierwszy jest, jak to zwykle bywa, najlepszy.
Wbrew temu, co można przeczytać na okładce, nie poznamy „od podszewki” Moskwy i jej „cuchnącego wnętrza” i nie dowiemy się o tym mieście niczego nowego, a część z tych historii mogłaby rozegrać się gdziekolwiek. Ale chociaż dzięki tej książce tajemniczej Moskwy nie przenikniemy, to pewien moskiewski klimacik będzie nam towarzyszył podczas lektury. I to sprawia, że opowiadania czyta się z przyjemnością. To lekka książka, całkiem przyzwoita rozrywka, chociaż z pewnością nie jest to lektura obowiązkowa.
Idg
Moskwa Noir, pod redakcją Natalii Smirnowej i Julii Goumen, Wydawnictwo Claroscuro, Warszawa 2011


Diane Ducret, Kobiety dyktatorów

Recenzja
Hitler otrzymał więcej listów od wielbicielek niż Mick Jagger i Beatlesi razem wzięci. Cóż takiego mają w sobie mężczyźni trzymający władzę? Diane Ducret rozpina złocone guziki, ściąga z władców mundury z epoletami i zrywa propagandowe maski. Pokazuje ich nagich. W sypialniach, na daczach, w hotelach. Obnaża ich kompleksy, śmieszności, obsesje.

Książki obiecujące pikantne szczegóły z intymnego życia znanych postaci nie potrzebują specjalnej reklamy – zawsze będą budzić zainteresowanie. Pozostaje pytanie dlaczego? Czego w nich szukamy i czy to otrzymujemy? Czytaj dalej


Eric-Emmanuel Schmitt, Kobieta w lustrze

Trzy bohaterki, trzy różne epoki, trzy odmienne historie.
Średniowieczną mistyczkę, zwolenniczkę psychoanalizy z przełomu XIX i XX w. oraz współczesną aktorkę coś jednak łączy. Małżeństwo i rodzenie dzieci nie jest celem ich życia. A co jest? Nie jest łatwo odkryć swoje przeznaczenie, w społeczeństwie, które nie dostarcza żadnych wzorców kobietom odrzucającym rolę żony i matki. Może nawet nie odrzucającym, a jedynie nie potrafiącym się do niej dostosować, zredukować całego swojego jestestwa do funkcji seksualno-prokreacyjnych.
Bohaterki czują się inne, ale na życzliwość otocznia nie może liczyć żadna z nich. Represyjne społeczeństwo raczej zmiażdży jednostki próbujące wyłamać się z utartego schematu, niż pozwoli im na inność. Poszukują swojej drogi na ślepo, wiedzione instynktem, zdane na łaskę przypadku i ludzi. Buntują się przeciwko zastanemu porządkowi, ale to bunt słaby, łagodny – raczej agresja skierowana przeciwko sobie niż przemyślana strategia obrony własnego stanowiska. To nie są wojowniczki, to kobiety, które z największym heroizmem próbują być sobą – mimo wysokiej ceny jaką przychodzi im za to zapłacić. Czytaj dalej