Olga Trifonowa, Żona Stalina, Rozdział 2, cz. 1

1002991438Poprzedni odcinek Pierwszy odcinek

Po raz pierwszy w życiu nie wiedziała, czym zająć czas.
Choćby teraz – oczekiwanie. Oczekiwanie na wizytę u znamienitego doktora Menzla. On powinien pomóc. Przejdą nieznośne bóle głowy, przeminie smutek, znikną matowiejące, nakładające się na siebie obrazy przeszłości i dziwne widzenia. A z jakiej racji! Co on może o niej wiedzieć? Jak może ją zrozumieć? Co ona ma wspólnego ze zwykłymi pacjentami. O! Siedzą na sąsiedniej ławeczce i młócą swoją słomę. U kobiet fałszywie pieszczotliwe intonacje. U mężczyzn – przesadnie męskie.
Jeśli nie wnikać w sens, będzie się wydawało, że rozmawiają o czymś nadzwyczajnie ważnym, a może nawet tajemniczym. A w rzeczywistości – o pieniądzach, o śniadaniu, o jakości szynki i procedurach.

Ale plac jest przepiękny. A ona jest jak kamień w subtelnej oprawie białych i kremowych domów. Stare kamienie Europy. Przeminą stulecia, jej już nie będzie, a plac pozostanie niezmieniony, tak, jak niezmienione pozostaną rozmowy o szynce i procedurach. Piękne komfortowe życie. Co ma wspólnego to życie z niekończącymi się konwulsjami, w których wije się jej kraj już od 13 lat?

Co ona może o sobie opowiedzieć lekarzowi? Nie może nawet zdradzić swojego imienia. A co może wiedzieć szczęśliwy doktor o tym, jak przychodzą nocą, robią przeszukanie, zabierają ojca; o tym, jakie ogromne i bezlitosne pluskwy atakują nocą w baraku w Sierpuchowie, jak po nocach wyje wiatr na Bajlowskim cyplu i jak się chodzi na widzenia do więzienia? Najpierw niekończące się wypalone pole, obok szubienicy, później podwórze. Przeciągają dwa sznurki, przy jednym więźniowie, przy drugim – ci, którzy przyszli: płacz krzyki, śmiech. Albo jak poniżającym jest siedzieć z Niurą na jednym krześle w poczekalni u burmistrza i słuchać, jak matka błaga o jakiekolwiek względy dla aresztowanego ojca.

O trzykrotnie przeszytych i przenicowanych sukniach i o nocnych koszulach z jedwabiu, w których lubi spać mąż.

O poniżającym braku pieniędzy, kiedy w liście trzeba prosić o 50 rubli, żeby dociągnąć do stypendium, a on zapomina o prośbie, ale potem orientuje się i przysyła trzy razy więcej niż prosiła.

„Nigdy nie lubiłem pieniędzy, ponieważ zazwyczaj ich nie miałem”.

A ona mając 13 lat prowadziła dom w dużej rodzinie i nie miała prawa nie lubić pieniędzy. Ona nie mogła napisać, jak on z zesłania, do Pojetajewa, do Czcheidze, albo ostatecznie do pięknej damy-bolszewiczki Slowatińskiej i prosić o pieniądze. Ona prosiła o pożyczkę albo wujka Konona Sawczenko albo Julię Nikołajewnę Kolberg. Ojciec i tak nie miał, wszystko oddawał jej na dom lub na pomoc zesłanym.

Nigdy nie miała prawa do niczego. Po prostu rezygnowała ze swoich praw. Dziwne, bo mówią, że w dzieciństwie była wesoła i kapryśna. Biegała i hałasowała. Ale to pewnie jeszcze u babci w Dydubie, tam na drugim piętrze domu była długa galeria – można było biegać ile dusza zapragnie.

A w Moskwie w Wilczym Zaułku kładli na podłodze materac z włosia i spali wszyscy pokotem. Potem matka oddala ją Rżewskim. Rżewscy byli dobrymi ludźmi, ale obcymi, a ona tęskniła za Pawłem, Niurą i Fiedią. Mama długo się nie pojawiała. Ona w ogóle cały czas gdzieś znikała.

Zgrabna, drobna, prosta, wyjątkowo schludna, zawsze na wysokich obcasach, doskonała gospodyni i mistrzyni robótek, najbardziej na świecie kochała wolność – i tak też wprost mówiła: „Wolności, wolności mi dajcie! Chcę wolności!”

Dzieci bardzo bały się tych słów, bo po nich matka zwyczaj znikała.

Tłumaczenie idg

Olga Trifonowa,”Żona Stalina”, pełny tytuł oryginału „Единственная: Надежда Аллилуева – жена Иосифа Сталина”, Moskwa 2002

мыс – przylądek, cypel
тактика выжженной земли
Градоначальник – burmistrz

нарочито – specjalnie, bardzo


Dodaj komentarz